Acerola nadaje z Alp

Chyba zapeszyłem tym kompletnym opisem moich planów wakacyjnych, bo na razie idzie w kratkę.

Pierwszy cel (Tour d’Ortles) – nie zrealizowany :(
Powód? Załamanie pogody w masywie Ortles. Od piątku wieczór padało, choć dzień wcześniej trenowałem w upale. Sobota rano, to już lało. Apogeum o 5:00. Informacje pogodowe z przełęczy zatrważające. Perspektywa zjazdu w deszczu i zimnie z 2740 metrów ostatecznie mnie złamała. Może gdybym nie znał tego zjazdu… Nie wiem co bardziej boli, nie zrealizowanie celu, czy to że… Stchórzyłem?

Nastąpiła szybka zmiana planów i jeszcze w sobotę byłem pod Monte Grappa. Ledwie 150 km dalej, a pogoda idealna – ciepło, słonecznie. I dodatkowy dzień na jazdę. Zaliczyłem wszystkie podjazdy. Mogę to potraktować jako rekonesans przed zaliczeniem kiedyś Monte Grappa Challenge. Zobaczcie jakie czekają wyzwania (www.montegrappachallenge.org). Ten podjazd czasówki Giro jest jednym z trudniejszych podjazdów pod Cima Grappa, ale nie najtrudniejszym. Wyobraźcie sobie taki, gdzie na trzech kilometrach nachylenie waha się między 14 a 20 procent. Było pięknie.

Dwa dni później podjeżdżam od Suzy na znaną mi przełęcz Mont Cenis. Na dole 26 stopni, a na 2 tysiącach metrów 7 i silny wiatr. To było zetknięcie z frontem pogodowym, który dał się też we znaki kolarzom na TdF (etap na brukach). Rano prawie nie mogłem dojść do samochodu z powodu wiatru. A temperatura spadła do 2 stopni (!). Na dole bylo ledwie 8 i padało. Na I’lserana nawet nie było po co jechać, bo cały w chmurach. Jestem już w Saint Jean de Maurienne i czekam na poprawę pogody, bo jak jutro się nie poprawi, to blado widzę ściganie się w Arvan Villard – bo na 2640 m n.p.m. miło nie będzie.

A moja Prowansja już kusi, tam jest 28 stopni i słonecznie. Do następnej relacji.

Sławek

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *